Uliczkami Ribeiry

Porto w Porto juz zaliczone, wiec teraz można się zabrać za zwiedzanie. ☺
Najpierw odstawiliśmy autko. Wszystko bez problemów. Jak się okazało,wrócić do centrum mogliśmy tylko metrem. Autobusem się nie opłacało, a taksówką nie było można, bo właśnie trwał strajk taksówkarzy przeciwko Uberowi i taksówkarze zakorkowali główne ulice miasta. Tak też uczyniliśmy i znaleźliśmy się na Placu Wolności. Na Praca da Liberdade znajdują się banki, główne siedziby firm, jak i ratusz czy centrum turystyczne. Strajk faktycznie trwał,bo  cały ten plac był przepełniony taksówkarzami.     

My zwiedzanie rozpoczęliśmy od księgarni Lello i Irmao. To neogotycki budynek z witrażowym sufitem wewnątrz, którego nie było nam dane zobaczyć ,gdyż przechodził właśnie renowację. Jednak aby dostać się do owej księgarni trzeba najpierw wykupić voucher o wartości 3 euro w czerwonych budkach przed budynkiem. Voucher można wykorzystać na zakup książki, zaznaczam książki, wiec jeśli książka kosztuje 14 euro,to z dwoma voucherami 8. W ten sposób staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami książki o Portugalii,bo szkoda przecież stracić tych 6 wydanych euro. A sama księgarnia cudowna!  Kręte schody, które ponoć zainspirowały panią Rowling. Rzeczywiście człowiek czuł się tam jak w Harrym Potterze. Dodaje też zdjęcie książki z 500 przepisami na dorsza udowadniając w ten sposób, że zamiłowanie portugalczyków do tej ryby to nie pogłoski.

Cała Ribeira, najstarsza dzielnica Porto, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa przez UNESCO, przepełniona jest życiem. Nie trzymaliśmy się żadnego schematu, po prostu krążyliśmy wąskimi uliczkami. Raz trafiliśmy na katedrę, a raz znowu nad rzekę.

Dostaliśmy się również do Kościoła Św. Franciszka, jakoby najgenialszego barokowego dzieła. Wnętrze ozdobiono pozłacanymi drewnianymi detalami. Koszt wejścia to 4 euro. Bilet upoważnia również do wejścia do niezwykłych katakumb w budynku naprzeciwko Kościoła.

  Zmierzając do ryneczku minęliśmy kawiarnię, w której zwykła przebywać pani Rowling. Zatrzymaliśmy się na małe tapas (happy hour od godz. 16 tylko 2,5€ za tapas i lampkę wina) w innej przyjemnej knajpie. Obejrzeliśmy dworzec przyozdobiony azulejos.

Tak sobie szliśmy, szliśmy, aż w końcu zaszliśmy za daleko, bo przeoczyliśmy mercado. Okazało się, że nadrobiliśmy jakiś kilometr, a Porto wcale nie jest takie duże, jak się spodziewaliśmy. 🙂

Ostatecznie udaliśmy się na spacer mostem Ponte Luzia, wypoczeliśmy na trawie po stronie Gaia mając widok na cudowne miasto Porto. Na koniec wypiliśmy Sangrię na bazie wina Porto i rozkoszawiliśmy się chwilą oraz toczącym się życiem w mieście.

K.