Batumi, ech Batumi

Chcieliśmy zobaczyć herbaciane pola Batumi o których śpiewały Filipinki. Pola może i były, ale my przedostatni dzień w Gruzji spędziliśmy leniuchując na, niestety kamienistej, plaży.

Był pomysł, żeby zobaczyć położony około 30km od miasta duży ogród botaniczny, ale upadł. Uznaliśmy, że to jednak trochę za daleko i nie za bardzo nam się chciało. Samo miasto również nas nie powaliło. Ot duży kurort  bardzo przypominający nadmorskie miasta europejskie. Poza promenadą i głównym placem spotykamy się z zatłoczonymi, głównymi ulicami i blokowiskami. Zresztą promenada nie jest lepsza. Choć bardzo ładna i duża co sprawia, że nie jest tak tłoczno, jest niestety jedynym miejscem, gdzie można mile i drogo spędzić czas. Zdecydowanie bardziej polecam pokręcić się w poszukiwaniu jakiejś lokalnej knajpy. Nam udało się wpaść do restauracji Maspinzelo, gdzie gruzińska rodzina akurat celebrowała urodziny, a to oznacza, że musi być pysznie. I tak było. Byliśmy tam dwa dni z rzędu. Warto też dla odmiany spróbować przysmaków lokalnych dla regionu Adżaria.

Po kąpieli w morzu, krótkim plażowaniu i spacerku, czas wracać do Tbilisi. Zgodnie z tym co dowiedzieliśmy się wcześniej, chcieliśmy wracać nocnym pociągiem. Nikt nam jednak nie powiedział już, że jeździ on co dwa dni. Jednego dnia jest o 1:35, a drugiego o 18:10. W związku z tym wypadł nam nocleg ekstra w Tbilisi. Trudno. Dla potomnych załączam aktualny rozkład wszystkich pociągów w Gruzji. Tak, to są wszystkie ☺

Bilet na pociąg (23 GEL) należy kupić minimum dzień wcześniej, bo obowiązują miejscówki. Kasa znajduje się w centrum miasta, warto pytać ludzi na ulicy lub w informacji turystycznej, bo budynek jest nieźle schowany.
Sam pociąg również zrobił wrażenie. Nowoczesny pociąg osobowy z dużą ilością miejsca na nogi i działającą, aż za dobrze, klimatyzacją. Ekstra!
A jak dostać się na dworzec? Na pewno nie pieszo, bo to bardzo daleko. Należy łapać marszrutkę numer 20 lub 28. Koszt to 50 tetri od osoby.

Po pięciu godzinach w pociągu zatoczyliśmy dwutygodniowe koło po Gruzji i czym prędzej udaliśmy się do hostelu na spoczynek.

P.