Lisboa dzień 1

Co najciekawsze pierwszy dzień w Lizbonie spędziliśmy częściowo poza Lizboną ☺
Za sugestią lokalsów (Asi i Rafaela) zdecydowaliśmy się rozpocząć zwiedzanie od Cascais. Jest to miejscowość oddalona ok. 30 minut od centrum. Dostaliśmy się tam pociągiem ze stacji Cais de Sodre. Warto wykupić kartę Viva viagem, która kosztuje zaledwie 0,50€ jednorazowo – karta oczywiście na osobę. Potem się ją zwyczajnie doładowuje  (3,5,10 itd). Dzięki temu, poruszając się po mieście kompletnie nie zastanawialiśmy się czy i gdzie trzeba kupić bilet na komunikację miejską.
Za bilet na pociąg pobrano nam z karty 1,8€ w jedną stronę na osobę. Pogoda nas na początku nie rozpieszczała, bo choć było cieplutko, to sobie troszkę popadało.

Cascais zawdzięcza swą sławę monarchom, którzy odwiedzali miasto w okresie międzywojennym. Przez miasto ciągnie się handlowy pasaż, a idąc daleko promenadą dochodzi się do Boca do Inferno (wrota piekieł), gdzie fale wpadają w skalny wąwóz.

Wtedy dopiero słoneczko zaczęło się przebijać przez chmurki, a my po lampce wina, która kosztowała tyle co cappuccino, wróciliśmy do Lizbony.
Jako, że była to godzina 15 postanowiliśmy zwiedzić Baixę i Chiado. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od filiżanki cappuccino, w kawiarni, która rzekomo była pierwszą kawiarnią lizbońską, w której zaczęto podawać espresso, a mianowicie Brasileira (Chiado). Uwaga! Ceny różnią się w zależności od tego czy je się przy barze, przy stoliku czy na zewnątrz. Tutaj, całkowicie przez przypadek, spróbowaliśmy ciasteczek kremowych o wdzięcznej nazwie Pastais de nata.

Chiado choć stosunkowo niewielkie, posiada teatry, galerie czy muzea sztuk pięknych. Bairro Alto to gąszcz wąskich ulic. Na wschód od nich rozciąga się Baixa -handlowe serce miasta.
Po trzęsieniu ziemi, które najdotkliwiej doświadczyło Baixę, markiz de Pombal zlecił skromną odbudowę. Przy rua do Ouro (złota) znajduje się żelazna winda z 1902 roku. Jak się okazało, dobrze, że nie staliśmy w długiej kolejce, gdyż Asia podpowiedziała nam, że obok jest hotel, w którym na tym samym poziomie jest kawiarnia. Mamy zamiar tam podejść trzeciego dnia podróży. Dzięki temu zamiast płacić za sam wjazd windą, zapłacimy za kawkę 🙂
Następnie spacerowaliśmy uliczkami Baixy – między innymi rua Augusta, która wygląda niczym promenada. Dotarliśmy do łuku triumpfalnego przed Praca do Comercio. Na tym oto placu znajdują się ministerstwa i główne biuro turystyczne.

Po przeciwnej stronie rzeki możemy zobaczyć ogromny posąg Cristo Rei, ale o tym w kolejnym poście.
Zakończenie dnia było dla nas wielką niespodzianką. Wybraliśmy się z Asią i Rafaelem do lokalnej knajpki, gdzie zarezerwowano dla nas… żołądki z kurczaka, co najciekawsze, były bardzo smaczne. Polecamy☺

K.