Oko w oko z tygrysem

Wczorajszy dzień mogliśmy zaplanować tylko do godziny 16, gdyż o 17:30 mieliśmy już samolot na południe do Krabi.
Kupno biletu lotniczego było wyśmienitym pomysłem. W zaledwie 2 godziny znaleźliśmy się na pięknym południu opuszczając fenomenalne Chiang Mai.
Ostatni dzień na północy rozpoczęliśmy od śniadania i odebrania naszego prania. Po spakowaniu naszych rzeczy ruszyliśmy na ulicę łapać taksówkę. Udało się złapać całkiem tani dojazd. W internecie wyczytaliśmy, że podróż w dwie strony do Świątyni Tygrysów kosztuje w granicach 500-800 baht. My z kolei zapłaciliśmy zaledwie 400 baht i ku naszej uciesze bez problemu trafiliśmy do Tiger Kingdom. Tam zakupiliśmy pakiet odwiedzin trzech typów tygrysów – najmniejsze (2-4 miesięczne), małe (5-10 miesięczne) i duże (16-36 miesięczne). Dodam, że tygrysy znajdujące się w Tiger Kingdom nie są niczym odurzane, nie faszerują ich narkotykami czy tabletkami nasennymi. To wytresowane, ale nadal dzikie kociaki.

Zrobienie zdjęcia z najmniejszymi było nie lada wyzwaniem. Kociaki chciały się caly czas bawić ze sobą i jak to dzieci, nie do końca były usłuchane.

Następnie poszliśmy odwiedzić małe tygrysy. Czy wiecie, że tygrysy śpią 18 godzin dziennie? Te były już bardziej usłuchane i mamy parę fajnych ujęć.

Duże, choć przecież nie stare, są już ogromnymi drapieżnikami. Osiągają nawet 300 kg, a jedzą zaledwie 5 kg dziennie. My zdjęcie mamy z 200 kg tygrysem. Wchodząc do klatki muszę przyznać, że oboje mieliśmy lekkiego stracha. Każdy ruch kociaka był ostrzeżeniem. Choć jak się okazało nie było powodu się bać. Nad naszym bezpieczeństwem czuwali treserzy, a duże kociaki były spokojne i wylegiwały się na słońcu.

W Tiger Kingdom żyje ok. 100 tygrysów. Nie można ich wypuścić na wolność, bo by sobie nie poradziły. Miesięcznie rodzi się ok. 2 tygrysów. Tygodniowe kociaki trzeba karmić co 2h.
Wejście do klatki starszych osobników (powyżej 3 lat) nie jest możliwe. Znaczą one swój teren, do którego nie chcą dopuszczać, a zatem bliskie obcowanie z nimi jest zbyt niebezpieczne. Nazywane są tam tygrysami na emeryturze. 🙂

K.