Porto

 

Po jakże długiej przerwie nareszcie zakończę opis tego jakże naprawdę udanego wyjazdu do kraju pełnego dorsza, wina i słońca. Wiatru w sumie też 🙂

Ostatni dzień w Porto tak naprawdę nie był przez nas planowany. Jeździliśmy tam, gdzie nam się podobało. Postanowiliśmy zobaczyć wybrzeże w Porto. Nie będę tutaj nikogo oszukiwać. Nas nie uraczyło jakoś nieziemskimi widokami. Zdjęcia być może całkiem zacne, ale wszystko wynika z niezłego kadru, choć aparat nieprofesjonalny, a i my niedoświadczeni w fotografii. W każdym razie z tego, co pamiętam, to zostaliśmy wyśmiani w supermarkecie, gdyż chcąc wycisnąć sobie świeży sok z pomarańczy porządziliśmy się owocami z półki, gdy po chwili Pani uzupełniła zapasy w maszynie, a tam pomarańcze mniejsze, łatwiejsze do wyciskania niż te, co podwinęliśmy z półki sklepowej.

Poza tym pamiętam, że raczylismy się sangrią na bazie wina Porto. Wypiliśmy jakiś litr. Do obiadu pysznego też zeszła jakąś butelka. Także dzień oparty był przede wszystkim na porto w Porto 🙂

Polecam! 🙂

Kolejny rok szykował wiele niespodzianek, ale o tym niebawem.

Pozdrawiam

K.