Pożegnanie z Siem Reap

To nasz ostatni dzień w turystycznym centrum Kambodży. Czas uciekać. Ceny poszły w górę, a jakość jeszcze trochę goni do tej góry…

Pewnie byśmy uciekali stąd już wczoraj, jednak po tygodniu intensywnej podróży, każdemu z nas należy się odrobina wytchnienia. I taki właśnie był ten dzień.

Rano, jeszcze przed upałem, złapaliśmy tuk-tuka i ruszyliśmy na farmę jedwabiu (Angkor silk farm). Jest to położona pół godziny drogi od centrum swego rodzaju cepelia. Co ciekawe, wejście jest za darmo i dostajemy prywatnego przewodnika, czad ? no dobra, prawie za darmo, bo na końcu wypada dać mały napiwek ($1-2). Zwiedzanie trwa około 30 minut i zdecydowanie warto.

Zwiedzanie zaczynamy od obejrzenia larw jedwabnikow oraz krzewów, których liście jedzą. Poznajemy cały proces dojrzewania larwy aż do kokona, z którego dalej powstaje oczywiście jedwab.

Następnie możemy na żywo podziwiać proces zamiany kokonów w delikatne nici. Dalej widzimy tradycjny proces barwienia, przygotowywania szpul z materiałem oraz tworzenia wzorów, a na końcu żmudny proces tkania. Wszystko to robi duże wrażenie. Najfajniejsze jest to, że jest się bardzo blisko i można wszystkiego dotknąć. Super sprawa.

Wycieczka kończy się w sklepie z odzieżą wyprodukowaną właśnie tutaj. Tanio nie jest i znając już proces powstawania nie dziwi nas to. Oczywiście kupować nic nie trzeba.

Reszta dnia to już pełen luz. W samo południe odpoczywamy w zaciszu hotelowego basenu, drzemka, spacer, jedzonko. Jutro z rana czeka nas podróż do Phnom Penh, inna niż planowaliśmy, ale o tym w następnym odcinku ?

P.