Rajska wyspa

Dotarliśmy na sam koniec Kambodży, czyli na wyspę Koh Rong Samloem. Łatwo nie było. Z Kampotu jadą minivany za $5 od osoby. Teoretycznie 2 godziny. Oczywiście, Khmerowie mają więcej luzu niż Włosi i zanim zgarną wszystkich z hoteli, zanim ułożą tetrisa z naszych bagaży to już robi się godzinna obsuwa. Generalnie zawsze bezpiecznie jest dodać godzinę do planowanej godziny przyjazdu.

Jedziemy do Shihanokville, miejscowości z której pływają łódki na naszą wymarzoną wyspę. Droga jest masakraczna. Zresztą, co tu dużo pisać, to jest raptem 60 km w 2 godz. Ale za jakieś 2 lata sytuacja powinna być dużo lepsza, bo na całym odcinku trwa budowa drugiego pasa.

Shihanokville to nadmorskie miasto aspirujące do miana kurortu. Aspirujące, ponieważ na chwilę obecną to jest jeden wielki plac budowy. Strasznie to wygląda, wszędzie kurz, brud, ciężkie samochody i budowa ogromnych kompleksów hotelowych. Dodając do tego wszystkiego ogromny upał, jest to ostatnie miejsce w jakim chcielibyśmy się znaleźć. Na szczęście, my chcemy szybko złapać rejs i zostawić miasto za sobą.

Wszystko ładnie się uklada. Przyjeżdżamy o 11, a o 12 ma być łódka. Musimy podejść pieszo jakieś 15minut, po drodze pamiętając o bankomacie. Na wyspie co prawda są już miejsca, gdzie można kartą zapłacić, ale doliczana jest wtedy prowizja 3%, więc lepiej mieć gotówkę, a to traktować jako koło ratunkowe.

Ponownie, rejs o 12 wcale nie oznacza, że wtedy ruszymy. Płynie się około 40minut, więc po 13 szczęśliwie docieramy do raju ? Warto dodać, że bilet w obie strony kosztuje $22 bez względu na firmę. Do tego nie trzeba wcześniej zgłaszać daty ani godziny powrotu. Pełna elastyczność.

Dalsze pół dnia i dzień następny spędzamy na słodkim lenistwie. Nocujemy w domku na plaży w resorcie prowadzonym przez przesympatycznych Ukraińców, Sweet Dreams Samloem. Na naszej plaży znajduje się w sumie 38 różnych hoteli, w tym słynne The One prowadzone przez polską rodzinkę. Cisza, spokój, mało ludzi, w nocy szum morza i odgłosy dżungli, komary znośne, złoty piasek, no i woda… takiej ciepłej nawet do wanny sobie nie leję. Aż żal było wyjeżdżać, ale co za dużo to nie zdrowo ?

P.