Stolica całkiem przyjemna

Post będzie obfitował w zdjęcia. Tekstu z kolei nie pojawi się zbyt wiele. Wynika to z półdniowej podróży.

Jak już Paweł wspomniał nie udało nam się dostać na statek. Po prostu nie pływają. Co najlepsze, dopiero na drugi dzień zauważyliśmy również tę informację w przewodniku lonely planet. Autorzy napisali, że zwyczajnie ludzie nie chcą pływać promem, gdzie jest gorąco, płynie się 6h za $40, gdy mini van kosztuje $10.

Nasza podróż trwała około 5h. O dziwo nasz syn był przeuroczy, a my się nawet nie zmęczyliśmy tym dojazdem.

W hotelu byliśmy po godz 13 lokalnego czasu. Wysiadając z minivana musieliśmy jeszcze ogarnąć tuk-tuka do hotelu. Cwaniaczek chciał aż $6 za dojazd. Nie zgodziliśmy się. Poszliśmy szukać kolejnego i tak za jakieś 50m złapaliśmy innego kierowcę, który zawiozł nas za $3,5. Można? Można!

Przy okazji chcielibyśmy Wam zaprezentowac jak cudownie się spakowalismy w jeden duży plecak i jeden mały. W torbie od wózka są praktycznie tylko pieluchy, aparat plus jakas koszulka dla Piotra na zmianę. Nieźle jak na 3 tygodnie, 3 osoby, co nie? 🙂

Kiedy już się ogarnęlismy i zjedliśmy przepyszny obiad (amok z ryba i krabem, makaron smażony, czy kurczak z ananasem i orzechami nerkowca – obłęd) udaliśmy się na mały spacer po Phnom Penh. Resztę zwiedzimy jutro na spokojnie.

Przeszliśmy się obok pomnika niepodległości, promenadą przy Mekongu, deptakiem pełnym ludzi grających, jedzących, ćwiczących natrafiając na targ z ubraniami, gdzie Paweł zakupił koszulkę ćwicząc swoje umiejętności negocjacyjne, a trzeba przyznać, że mistrzem negocjacji nie jest :P, jedzeniem z miejscami siedzącymi na dywanach, na ziemi. Spróbowalismy świeżo wyciskanego soku z trzciny cukrowej. Jak dla mnie smakuje jak słodka pomarańcza.

Trzeba przyznać, że Phnom Penh jest calkiem przyjemne. Choć spacery z wózkiem nie należą do najwygodniejszych. Chodniki zajęte są przez zaparkowane samochody czy budki z jedzeniem. Spacerować najlepiej poboczem, co potwierdza powyższe zdjęcie. Ruch jest jednak zdecydowanie lżejszy niż w Bangkoku, bo choć duży, to jednak w większości to skuterki.

Dzień zakonczylismy kolacja w Magnolia Restaurants, dzięki poleceniu Tasteaway 🙂

Pozdrawiamy ze stolicy Kambodży 🙂

K.