Szalony kierowca

Zdecydowanie nie polecam jeść ogromnego, pysznego śniadania przed drogą z Mestii do Batumi. Za bilet zapłaciliśmy 30 GEL od osoby. Choć wstępnie marszrutka wydawała się być najlepszą pod względem wyglądu do tej pory, to ja jednak preferuję rozklekotane, trzęsące się busy ☺
Tu chciałabym również podkreślić niezwykłą pomoc Gruzinów. Pewien azjata kupił bilet 2 dni wcześniej. Mimo to miejsca brakowało, ale nie nie, Gruzini tak tego nie zostawili. Wstawili do busa zwyczajne krzesło i dzięki temu mógł z nami jechać jeden pasażer więcej 😁

Droga była dla mnie nie do zniesienia. Uaktywniła mi się choroba lokomocyjna. Mi i Pawłowi udało się przesiąść koło kierowcy. Dzięki temu miałam więcej świeżego powietrza i miejsca. Choć kierowca… w zakręty wchodził mając 120 na liczniku i szybko hamował. Na zakręcie 180 stopni postanowił poszukać okularów przeciwsłonecznych, gdzieś z boku, na dole, do góry. Jechał na czwartego, prawie potrącił stojących ludzi przy ruszaniu z przystanku. Urok gruzinskich kierowców. Najważniejsze, że jesteśmy cali i zdrowi.

Dojechaliśmy do Batumi. Tutaj nocleg mieliśmy zarezerwowany za 20 GEL od osoby. Czteroosobowy pokój z klimatyzacją, blisko delfinarium. Bez zastrzeżeń ☺
Po krótkim odpoczynku zafundowaliśmy sobie krótki spacer po mieście.

Hostel oferował również darmową degustację lokalnego, domowego wina. Wina naprawdę nie żałowali.

Wieczorem przeszliśmy się jeszcze na rybkę. Pani w lokalu z oburzeniem przyjęła zamówienie wyłącznie dwóch rybek. Gruzini przecież mają syto zastawione stoły, a my tu takie skromne zamówienie chcemy 🙂
Mieliśmy w planach jeszcze spacer nocny po Batumi, ale nikt z naszej czwórki nie miał na to siły i wróciliśmy spać.

K.