Toskania w Gruzji

Dzień rozpoczęliśmy pięknym porannym widokiem w Udabno. Chyba nic tak w Gruzji nie zachwyca jak wschód słońca, który funduje nam Oasis Club. Śniadanie oczywiście obfite w lokalne produkty, ser nadal słony i przepyszny, masło pierwsza klasa, świeże warzywa. Wstać musieliśmy stosunkowo wcześnie ze względu na marszrutkę, która jeździ co dwa dni, a my mieliśmy szczęście, że akurat to było również dziś. Wsiedliśmy do marszrutki do Sagaredżo wraz z gruzinami, którzy najprawdopodobniej obładowani lokalnymi produktami jechali na targ sprzedać swoje dobroci. Dojazd do Sagaredżo kosztował nas 5 GEL /os. To jednak nie koniec, musieliśmy przecież dojechać do Sighnagi. Łapiemy pierwszą marszrutkę, niestety nie jedzie do Sighnagi, następnie drugą, trzecią… Aż w końcu siódma to była ta, na którą czekaliśmy 🙂 dojazd w cenie 4 gel/os.

Noc mieliśmy zabukowaną u Dawida Zandarishvili. Młody chłopak, zna angielski. Pojawił się tylko jeden problem, a mianowicie mrówki w pokoju, które dla Gruzinów problemem nie były, dla nas już tak, dlatego część ekipy wylądowała na tę noc u Mai, guest house obok. Dawid miał kolejnego dnia już dostępny pokój w o wiele lepszych warunkach.

Dzień poświęciliśmy na Sighnagi. Przespacerowaliśmy się do Bodbe, spacer główną trasą , nie ma żadnej ścieżki, która odbija w bok, przez las. Dotarliśmy do źródła św Nino, skąd wzięliśmy już taksówki z powrotem, 15gel za taksówkę.

Kolejnym przystankiem był oczywiście obiad w polecanym przez Tripadvisor Okro’s restaurant. Jedzenie przepyszne, stół był syto zastawiony.

Udaliśmy się do miasta, gdzie spacerowaliśmy po murach miejskich i podziwialiśmy górskie widoki w oddali.

Zmęczeni słońcem ostatecznie udaliśmy się odpocząć. Tak minął poranek i wieczór, dzień 4.

K.