Zagubieni w Bangkoku

Udało się, dotarliśmy do Tajlandii. Podróż przebiegła bardzo spokojnie i planowo.

A co po wylądowaniu? Podmuch gorącego i wilgotnego powietrza. Ekspresowa kolejka z lotniska do samego centrum za 45 BTH, która dużo ułatwia. Przemili, uśmiechający sie do nas ludzie gotowi pomagać sami z siebie. O dziwo trafil sie uczciwy taksówkarz, który tak jak się spodziewaliśmy, znał Bangkok tylko troszkę lepiej od nas,  no i ogarniał ruch lewostronny.

W między czasie walczymy z małym jet lagiem, bo jednak te 6 godzin do przodu robi swoje. Mimo wszystko udało juz nam się zaliczyć mszę świętą w języku tajskim (ależ oni zabawnie brzmią), nieplanowany spacer po dzielnicy chińskiej (Chainatown), pyszny świeżo wyciskany na ulicy sok z granatu oraz oczywiście zgubienie drogi powrotnej 🙂 dzieki małej pomocy lokalsow udało się nam wrócić do hotelu skąd mogliśmy podziwiać nocną panoramę Bangkoku.

Uwagi na przyszłość: w Bangkoku bez stałego dostępu do internetu oraz Google Maps jest naprawdę baaaardzo ciężko. Dlatego jutro z samego rana trzeba kupić kartę sim. Tak, wiemy, trzeba było to zrobić na lotnisku. Nasz błąd. Na mieście juz dziś nic nie znaleźliśmy, a w hotelu niestety krucho z netem. Jak tylko pojawi się stały kontakt ze światem, to już będzie szło z górki.

P.