Wielki Meczet i pożegnanie

Nasz ostatni dzień w Omanie, wieczorem mamy lot powrotny. Korzystamy do samego końca, każda godzina się liczy. Planów na dziś mamy sporo, w tym trochę organizacyjnych.

Od samego rana kierujemy się na zwiedzenie Wielkiego Meczetu Sułtana Kabusa. Dla niemuzułmanów dostępny tylko do godziny 11. Tylko tak zwiedzać na pusty żołądek to nie przystoi. Robimy postój na śniadanie. No ale w tym czasie można też coś załatwić, na przykład zostawić samochód na myjni. Dwa tygodnie jazdy po szutrach, pustyniach i innych plażach sprawiły, że zrobił się żółty 😎 Wypożyczalnia sporo sobie życzy za mycie, więc lepiej to samemu ogarnąć.

Mamy to! Meczet jest Wow! Robi wrażenie, naprawdę. Potężna budowla powstała w 6 lat, a w środku na przykład ogromny żyrandol z kryształami Swarovskiego albo wielki dywan tkany 4 lata przez 400 kobiet. Do tego wszystko z klasą i wyczuciem, nie ma przepychu. Można też fajnie odetchnąć od słońca. Zwiedzanie ze spokojem zajęło nam godzinkę i była to dobrze wydana godzina, bo sam wstęp darmowy.

Kolejny punkt programu to zakupy. Daktyle, przyprawy, rzeczy trudno dostępne w Polsce. Jedziemy do ogromnej galerii handlowej w której jest ogromne LuLu. Galeria jak galeria, też takie mamy. Mimo wszystko jest samo południe, więc fajnie się schować i na spokojnie, bez bazarowego zgiełku, kupić co chcemy.

To jest też dobry moment na podsumowanie jazdy samochodem. Zrobione 2300 km, jakieś 40 godz za kółkiem, jakieś zdanie sobie wyrobiłem. Wcześniej nic nie wspominałem to teraz raz a dobrze. Jazda samochodem przez Oman to czysta przyjemność. Jeździło się lepiej niż w Polsce. Omańczycy mają bardzo dużo kultury za kółkiem, patrzą co się dzieje dookoła i przede wszyskim myślą jak zrobić, żeby wszyskim było dobrze. Drogi są cudowne, brak dziur, szeroko. Tylko na autostradzie 120 na godzinę. I jak tu przy takich drogach powstrzymać się od szybszej jazdy? Rozwiązanie jest proste. Fotoradar co kilkaset metrów i ogromne kary. Wszyscy jechali rowniutko 😉 Teren zabudowany to 50 na godzinę. No ale jadę sobie, super droga, wiocha dwa domy na krzyż, ruch zerowy. Kto by jechał 50? Tutaj każdy, bo ponownie mamy proste rozwiązanie. Co chwilę są garby i nie ma zmiłuj, serio. Czasami nieoznaczone. Trzeba jechać wolno jak się chce mieć sprawny samochód 👍 Zresztą garby są nawet na zwykłych krajowkach. Zamiast stawiać bezsensowne ograniczenie do 70 jak to w Polsce, tam daje się garby.

Na popołudnie zostawiliśmy sobie jeszcze dwie mini atrakcje. Bait al Baranda to tradycyjny dom na rogu promenady w Mutrahu, który stał się bardzo ciekawym, interaktywnym muzeum. Opowiada o historii regionu i samego Muscatu od samej prehistorii. Jest tam też prawdziwy szkielet dinozaura! Ogólnie fajne muzeum, tylko trzeba się nastawić na dużo czytania i słuchania 😉 Na sam koniec coś dla Piotrasa, czyli park Riyam z bardzo dużym placem zabaw. Dużo zieleni, ładny widok na port, warto odwiedzić.

Muscat jako stolica to bardzo ładne, czyste miasto, gdzie tradycja zgrabnie przeplata się z nowoczesną zabudową. Nam się podobało i było miłym zakończeniem wyjazdu.

Sam Oman jest niesamowitym krajem. Bardzo trudne warunki geograficzne i klimatyczne, a przy tym zaskakująco piękne widoki i fantastyczni ludzie. Na to wszystko nakłada się egzotyczna kultura, islam z domieszką starożytnej Persji. To trzeba zobaczyć na własne oczy!

P.