Gruzja winem i czaczą stoi

Gruzja słynie z wielu rzeczy. Piękne krajobrazy z cudownym Kaukazem na czele, niezwykła gościnność, ale też pyszne wino i mocna czacza.

Prym w produkcji wina wiedzie region Kachetia, gdzie znajduje się większość winiarni oraz 60% winnic.

Wino de facto wywodzi się z Gruzji. To tutaj powstała najstarsza, bo licząca ok. 8tys. lat, technika produkcji tego trunku.

Czacza to taka wódka z winogron, włoska grappa jest podobna. Jeden Gruzin powiedział, że po naszej wódce to człowiek agresywny, a po czaczy łagodny jak baranek.

Nasz wcześniejszy pobyt w Kacheti nie należał do udanych, byliśmy tylko przejazdem i nie udało się zwiedzić winiarni. Dlatego bardzo chcieliśmy naprawić ten błąd.

Kachetia to przede wszystkim dwa miasta: Telawi, w którego okolicy znajduje się większość winiarni oraz Signagi, które jest dużo ładniejsze. My polecamy nocleg w tym drugim i objazd taksówką po winiarniach.

Nasz gospodarz zorganizował transport za 25 lari/os. Z tego co wiemy to dobra cena. W zamian, mieliśmy pojechać do 4 winiarni oraz monastyru Nekresi. Cała wyprawa to około 6 godzin.

Zaczęliśmy od Numisi. To mała, klimatyczna winiarnia, która pełni rolę muzeum. Przewodnik po rosyjsku ładnie opowiedział nam jak tradycyjnie powstaje wino i czacza. A na koniec oczywiście degustacja. Białe, czerwone i czacza. Wszystko od nich, 100% naturalne. Pycha! No i porcja spora, miejsce opuscilismy na lekkim rauszu. Degustacja kosztowała 10 lari od osoby.

Parę kilometrów dalej obok siebie leżą dwie winiarnie: Grenali i Khareba. Zaczynamy od Grenali. Winiarnia z ponad 100 letnią tradycją. Tutaj nic się nie zwiedza, a od razu przechodzi do konkretów. 20 lari od osoby, zagryska oraz 10 gatunków wina, brandy i czacza do spróbowania. Nie ma lekko.

Przewodniczka bardzo fajnie, po angielsku, opowiadała o każdym winie. O sposobie produkcji, jego historii, anegdotach. Jeszcze nigdy tak wiele nie dowiedziałem się o winie. Od prostych różnic w cenie, roczniki, itp, przez różnice między europejskimi a gruzińskimi, aż po ciekawe gatunki winogron, które nie lubią słońca lub rosną wysoko w górach. Piliśmy wino, które podobno uwielbiał Stalin. Było też takie, które eksportowane było tylko na Ukrainę po wybuchu Czarnobyla. Oj polecam.

Zaraz obok znajduje się Khareba. Sama firma jest stosunkowo młoda, bo tylko 14 lat, a ich najdroższa butelka to w sumie tylko 250 lari. Jednak jest to wyjątkowe miejsce z uwagi na tunel, w którym przechowywane są butelki.

A raczej tunele. 7.7km sieci tuneli wykopanych pod gorą w litej skale jeszcze przez Sowietów w latach 1959-1962. Stała temperatura 12-14 stopni to idealne warunki dla butelek. Robi wrażenie.

Zwiedzanie kosztuje 5lari, degustację już sobie darowalismy.

Jako, że robiło się już późno, a wina nam starczyło, zdecydowaliśmy pominąć ostatnią winiarnie i pojechać prosto do Nekresi. Jest to kompleks swiatynny z VI w., jeden z najstarszych kościołów w Gruzji z przepięknymi widokami na całą dolinę. Samochodem dojeżdża się na parking z kasą. Tam płacimy 1.5 lari za osobę i po chwili ruszymy marszrutka na górę. Można iść pieszo za darmo, ale serio to bardzo wysoko, a droga to zwykły asfalt.

Po udanym dniu wracamy na zasłużony posiłek. Tym razem padło na przydomową knajpke prowadzoną przez przemiła panią Lali. Nie dość, że wszystko pyszne robione domowo, to jeszcze dzbanek własnego wina pojawił się na stole. A do tego wszystkiego Lali miała akurat urodziny, to i na torta się zalapalismy. Gorąco polecam!

Koniec laby. Jutro ruszamy dalej w trasę, bo do odwiedzenia jeszcze wiele wspaniałych miejsc.

A jeśli ktoś chciałby się wybrać do Gruzji, ale boi się lub nie chce wszystkiego sam ogarniać, to warto zajrzeć na stronę gruzjamojamilosc.pl.

Poznaliśmy Asię osobiście i wycieczka z takim przewodnikiem na pewno będzie udana! 🙂

P.